Niedziela 8 stycznia
Czułem się już bardzo zmęczony. Leżąc na szpitalnym łóżku widzialem lampę w podwieszanym suficie, która świeciła dokładnie nad moją głową. Wokół panowało poruszenie. Wiedziałam, że za drzwiami oddziału została Kasia, a w domu dzieciaki. Nie byłem w stanie już nic zrobić. Nic nie zależało ode mnie. Ogarnęła mnie straszna tęsknota za bliskimi i tymi od których doświadczyłem jakiegokolwiek dobra. Zamknąłem oczy. Słyszałem głos Kasi i jej brata. Z troską pomyślałem o nich…
Serce przestało bić. Przestałem oddychać. Masywny zator płucny zatkał obie tętnice które doprowadzają krew do płuc.
„- Jesteśmy po reanimacji. Mąż żyje, ale stan jest krytyczny. Proszę wracać do domu i być przygotowaną na telefon. Dwie najbliższe godziny będą decydujące.” Młoda Pani doktor bez zbędnego emocjonalnego komentarza przedstawiła mój stan żonie.
Dzisiaj po ponad tygodniu wiem, że przeżyłem cudem. Statystyka tego typu zatoru zwanego „jeździec” z zatrzymaniem krążenia jest bezwzględna.
Patrząc pragmatycznie żyję dzięki wiedzy, kompetencji i opanowaniu konkretnej Pani doktor, oraz doświadczonemu i zgranemu zespołowi pielęgniarek z oddziału kardiologii szpitala im. Kopernika w Łodzi, pełniących dyżur tamtej niedzielnej nocy.
Żyję również dzięki temu, że nie byłem sam, dzięki temu, że karetka dotarła w kilka minut i dzięki temu, że szpital z oddziałem kardiologicznym był na tyle blisko, że lekarze dostali minimalny czas na reakcję.
Żyję, bo moi bliscy jak również wielu których znam i nie znam – modliło się o moje życie i wyzdrowienie. Mam przekonanie, że te wszystkie elementy „puzzli” poskładał Bóg dając mi nowe życie. Zobaczyłem i poczułem co to uzdrowienie i jak kruche jest ludzkie życie. Jak powiedział mój przyjaciel – „Bóg chce abyś coś na tym świecie jeszcze zrobił”. Ojciec Leon Knabit przywołał kiedyś taki cytat – „Jak umrzesz to się dowiesz”. Nie myślałem, że tak szybko poznam odpowiedź.
Ps. Nie zaniedbałem swojego zdrowia. Od kiedy zmagałem się z kaszlem i dusznością działałem. Zaliczyłem nocną pomoc, Izbę przyjęć szpitala, POZ… Pulmunologa i kardiologa nie zdążyłem odwiedzić, tak samo jak najtańsze badanie które mogło zatrzymać tragedię – RTG płuc, jednak na jego opis ambulatoryjnie „prywatnie” czy „państwowo” musiałem czekać w Łodzi min. dwa dni robocze (czyli od czwartku 5 stycznia – najwcześniej na wtorek 10, lub środę 11 stycznia.) Moje serce zatrzymało się ósmego stycznia.
Wszystkim dzięki którym żyję DZIĘKUJĘ ! Jestem Wam Wszystkim bardzo wdzięczny. Dobra robota!
Piotr Piotrowski