Szanowni Państwo proponowane przez MEN działania w mojej ocenie zmierzają do „pozbycia się” chorych dzieci ze szkół. Wyjaśnienia MEN nie tylko nie uspokajają, ale wręcz potwierdzają te obawy wśród rodziców chorych dzieci.
W wyjaśnieniu Ministerstwo Edukacji używa zwrotu „może chodzić do szkoły”. Cytując wyjaśnienie MEN – „niepełnosprawność ucznia nie jest przesłanką do objęcia go indywidualnym nauczaniem, ale kształceniem specjalnym. Organizowanie indywidualnego nauczania dla ucznia niepełnosprawnego, którego stan zdrowia pozwala na chodzenie do szkoły, nie poprawia jego funkcjonowania w szkole i w grupie rówieśniczej, nie uspołecznia. (…) Indywidualne nauczanie organizowane jest wyłącznie dla dzieci i młodzieży, którym stan zdrowia uniemożliwia lub znacznie utrudnia uczęszczanie do szkoły. Organizuje się je na czas określony – do chwili, aż stan zdrowia ucznia poprawi się i będzie mógł chodzić do szkoły. Jeśli stan zdrowia niepełnosprawnego ucznia uniemożliwia lub znacznie utrudnia mu chodzenie do szkoły, uczeń ten obejmowany będzie indywidualnym nauczaniem w domu rodzinnym”
koniec cytatu.
Szanowni Państwo, dlaczego Ministerstwo Edukacji celowo nie dostrzega dzieci chorych, które „mogą chodzić” ale – np. nie dosłyszą (gwar w klasie uniemożliwia im naukę), mają obniżoną odpornością, nie dostrzega dzieci np. z MIZS u których występuje sztywnienie poranne stawów ustępujące po kilku godzinach od przebudzenia, dzieci z autyzmem, dzieci z wadami serca itd. One wszystkie mogą „chodzić do szkoły”, ale wymagają INDYWIDUALNEGO nauczania na terenie szkoły. Ale z pomysłu MEN wynika, że od września – dla nich ta forma kształcenia i „normalna” szkoła będzie zamknięta, dla nich będzie przygotowana „szkoła specjalna” albo nauka w domu.
Zastanawiałem się jaki w tym jest cel?
Nauczanie indywidualne dziecka na terenie szkoły wymaga osobnego pomieszczenia. Wszyscy widzimy, że największym problemem reformy będą … warunki lokalowe. Czy w związku z tym podjęto decyzje, o tym że łatwiej pozbyć się chorych dzieci ze szkoły (1 dziecko mniej, jedno pomieszczenie więcej) niż przyznać się, że nie ma jak zorganizować im nauczania…?
Zmiany zawsze mają jakieś podłoże. Reforma edukacji – polityczne. Były wybory, była obietnica jest realizacja. Realizacja taka jak merytoryczne przygotowanie pomysłów i ludzi którzy ją realizują. Używanie argumentów jakoby zamknięcie dzieci w domach – jest delikatnie mówiąc skandaliczne. Rozwój dziecka to nie tylko dom i nie tylko szkoła. To rówieśnicy z sąsiedztwa z którymi dziecko może się spotkać w szkole i na podwórku po lekcjach. Szkoły rejonowe zapewniają dzieciom wspólny kontakt, szkoły specjalne, pomimo świetnego przygotowania tego kontaktu nie są w stanie zorganizować.
Tworzenie podziałów na „szkoły specjalne” i „normalne” doprowadzi w perspektywie tylko do pogłębiania w społeczeństwie tendencji do dyskryminacji chorych i niepełnosprawnych. Jako tata chorego dziecka i prezes Fundacji której celem jest między innymi niesienie pomocy dzieciom chorym i ich rodzicom na takie działanie nie wyrażam zgody.
Piotr Piotrowski